Filozofia zielonogórska bez ontologii i teorii poznania

Padają stocznie na wybrzeżu, padają liście z drzew, a na Uniwersytecie Zielonogórskim padają Instytuty. Jedna kadencja Czesława na stołku rektora, jedna kadencja Lilianny na trochę mniejszym stołku, ale jednak stołku Dyrektora Instytutu wystarczyła, by jeden z najlepszych Instytutów Filozofii w Polsce padł.

Wiewiórki doniosły, że flagowy Zakład: Zakład Ontologii i Teorii Poznania zawiesił swoją działalność. Wiewiórki są przekonane, że należało za wszelką cenę zatrzymać w Instytucie takich pracowników jak prof. Andrzej Wiśniewski, prof. Adam Grobler, prof. Wojciech Sady, prof. Wojciech Żełaniec, prof. Ryszard Palacz, prof. Werner Roehr, prof. Marek Piechowiak, prof. Jan Kurowicki, prof. Włodzimierz Kaczocha. Wiewiórki są dodatkowo rozgoryczone, że nazwiska niektórych z wyżej wymienionych naukowców nie zostały umieszczone na instytutowej liście: Profesorów, którzy z różnych względów odeszli z instytutu.

Zamiast zwyczajowego Ostatniego Słowa, zacytujmy zielonogórskiego klasyka:

Wiem, co mamy robić i robimy wszystko, by zagwarantować wysoki poziom na uniwersytecie.

Written by:

30 Responses to “Filozofia zielonogórska bez ontologii i teorii poznania”

  1. 18/11/2008 at 15:06, perdido says:

    pffff…. a co ma dyrektor instytutu do tego że nie ma forsy na pracowników utytułowanych? inna sprawa, że tak jak nie podobają wam się papiery zRosji, tak nie powinien się podobać kurowicki. troche konsekwencji 🙂 a palacza? piąta liga. Rohr nawet nie wiadomo z czego był znany – chyba tylko z tego, że jak to Polacy mają w zwyczaju, zachwycaną sie nad jego “zagranicznoscią”. czesc z nich odeszła bo nie była warta zatrzymania, a czesc odeszla, bo nie bylo na nia stać. same ogólne frazesy sprzedajecie: a chciałbym przeczytać konkrety – jaka wina dyrekcji instytutu, obecnej i przeszłej, jest nie zatrzymanie np. Sadego czy Groblera?

  2. 18/11/2008 at 15:10, perdido says:

    acha Rohr od trojanowskiego nie został zamieszczony i to was boli:) a co ma wspolnego palacz czy kurowicki z ontologią i teorią poznania? 🙂
    już wcześniej sugerowałem że trzba choć trochę orientowac się z tym na temat czego się pisze. tymczasem wychodzicie na cymbałów, hehehe

  3. 18/11/2008 at 15:37, perdido says:

    a co na fizyce? mechanice? matematyce? 🙂 nie da się was polubić, bo jesteście stronniczy, sorry

  4. 20/11/2008 at 12:33, Jacques says:

    Te wasze wiewiórki są tak prężne, jak ta strona, tak uczciwe jak Gosiewski i tak poinformowane jak Radio Maryja. Bo? Piechowiak nadal pracuje w IF, ma się dobrze, a to, że nie już mieszka w ZG nie oznacza, że odszedł z IF. Poza tym wymienieni profowie nie odeszli za kadencji Kiejzikowej, tylko dużo wcześniej. Sprawdzajcie informacje przed publikacją, bo tak zawsze wasza uczciwość stoi pod znakiem zapytania. Poza tym te wiewiórki do wymiany.

  5. 20/11/2008 at 12:39, Jacques says:

    Jedno jeszcze: podajecie nawet link do strony Instytutu Filozofii z nazwiskami profesorów, którzy odeszli… I co jest tam Piechowiak??? I tak wam wiewiórki lody kręcą. Do dupy z takim manifestem. Nawet w założeniu brukowiec, powinien mieć ręce i nogi. U was nie ma. Pa

  6. 21/11/2008 at 10:14, perdido says:

    a ten cały roehr czy żełaniec, których tak bronicie, to co oni wielkiego napisali? wiecie? a palacz? specjalista od filozofii polskiej 🙂 nie ma czegoś takiego jak polska filozofia, no chyba że tylko w Polsce 🙂

  7. 10/01/2009 at 12:40, Wojciech Żełaniec says:

    “a ten cały roehr czy żełaniec … to co oni wielkiego napisali?” (p. wyżej). Nie wiedziałem, że będę miał kiedyś zaszczyt zostać wrzuconym do jednego worka z kol. Roehrem, nie wiem, czy Jemu by się to podobało, raczej wątpię. Ironia historia, ale studenci są zwykle bardzo naiwni.

    Co do moich pism, to b. wybiórcza lista moich publikacji jest podana na stronie: http://www.wnswz.strony.univ.gda.pl/selected_publications.html

    w przyszłości (jak będę miał czas) zamieszczę tam elektroniczne wersje niektórych spośród tych pozycji. Czy są one wielkie, niech “perdido” sam oceni. Powiedziałbym, że raczej nie, przymiotnikiem “wielki” należy się posługiwać bardzo ostrożnie… . Pozdrowienie, Wojciech Żełaniec, Gdańsk.

  8. 10/01/2009 at 13:22, Wojciech Żełaniec says:

    Ponieważ moje niegodne nazwisko pada w kontekście “profesorów, którzy odeszli z Instytutu Filozofii UZ”, czuję się w obowiązku wyjaśnić, że powody mojego odejścia były rozmaite, ale w znacznej części osobiste i prywatne, i nie miały nic wspólnego z żadnymi pieniędzmi pozyskanymi lub nie przez Dyrekcję tej placówki. Poza tym, nie liczyłem się z tym, by ktokolwiek żałował mojego odejścia, i chyba nikt go nie żałuje. Pozdrowienie, Wojciech Żełaniec

  9. 10/01/2009 at 15:48, Wojciech Żełaniec says:

    Nie chcę Państwu psuć zabawy na elektronicznych łamach tego “brukowca akademickiego”, ale pozwolę sobie wyrazić sąd, że przyczyną uwiądu IFILUZa (jeśli z takowym mamy do czynienia, odejście niżej podpisanego raczej podniosło jego średni poziom) nie jest wcale taka czy inna polityka Rektora, Dyrekcji czy innych władz. Przyczyny leżą raczej w okolicznościach, na które władze te nie mają wpływu, jak na przykład mizeria finansowa polskich uczelni wyższych w ogóle. Polska przeznacza na naukę i szkolnictwo wyższe kilkakrotnie mniejszy procent PKB, niż średnio w Unii Europejskiej, co, biorąc pod uwagę, że liczby absolutne są też kilkakrotnie niższe, niż w “starej” Unii, prowadzi do takich warunków, w których wszelka oświata wyższa, nie mówiąc o badaniach naukowych, jest harcerstwem i “czynem społecznym”. Zresztą nawet w krajach bogatych uniwersytet tak prowincjonalny jak Zielonogórski nie ma osobnego kierunku studiów “filozofia”, osobnego instytutu, i tylu pracowników, ilu ma, lub miał do niedawna, IFILUZ. W takich warunkach działa Rektor, Dziekan, Dyrektor, my wszyscy… . I tak się trzeba dziwić, że coś jeszcze jest… . Z pustego i Salomon nie naleje; tak krawiec kraje, jak mu materiału staje… .

    Tych z Państwa, których interesują prawdziwe studia filozoficzne, lub jakiekolwiek inne, zachęcałbym do wyjazdu na Zachód (nawet z IFILUZa pojechało paru studentów do Mediolanu), w ramach ERASMUSa czy innego programu, jest ich wiele, a studentów starających się o takie wyjazdy — dziwnie niewielu. Widocznie lepiej siedzieć w rodzinnym województwie i narzekać… . Wojciech Żełaniec, Gdańsk.

  10. 10/01/2009 at 16:25, Wojciech Żełaniec says:

    “Rohr nawet nie wiadomo z czego był znany – chyba tylko z tego, że jak to Polacy mają w zwyczaju, zachwycaną sie nad jego zagranicznoscią.”

    To nie to, że się “zagranicznością” zachwycają, tylko Ministerstwo ocenia (i to również w pieniądzu) Instytut za samą liczbę publikacji jego pracowników, przy czym ocena ta jest wyższa, czy nawet dużo wyższa, jeśli są to publikacje w językach tzw. konferencyjnych. A prof. Roehr publikował bardzo dużo i to prawie tylko po niemiecku, a niemiecki jest językiem tzw. konferencyjnym. Chodzi więc nie o żadne zachwycanie się cudzoziemszczyzną, ale o względy praktyczne i biurokratyczne.

    Wymóg (czy zachęta do) publikowania w językach konferencyjnych czy kongresowych (jak się też mówi) nie jest zresztą taki głupi, może tylko źle było, gdyby się TYLKO w nich publikowało, ale do tego jeszcze daleko.

  11. 10/01/2009 at 19:12, Wojciech Żełaniec says:

    Wreszcie, sam fakt nieistnienia czy zawieszenia działalności Zakładu Ontologii i Teorii Poznania nie oznacza nieistnienia (nieuprawiania i nienauczania) tych dyscyplin w Instytucie. Zakład może z jakichś powodów formalnych nie może istnieć, lub musi zawiesić działalność, a mimo to same te dyscypliny mogą się mieć dobrze czy znakomicie. W Polsce jest od dawna (od średniowiecza?) podział na rzeczywistość oficjalną, “malowaną”, i rzeczywistość “tak naprawdę” (rzeczywistość rzeczywistą lub rzeczywistosć tout court) i dlatego brakiem szyldu nie należy się zanadto przejmować.

    Podobnie zresztą jego obecnością. Szyld to zawsze tylko rzecz malowana… . Pozdrowienie, Wojciech Żełaniec, Gdańsk.

  12. 13/01/2009 at 13:12, a ku ku says:

    a ja zaluje, ze nie ma prof. zelanca w zielonej gorze…!

  13. 30/01/2009 at 12:02, Momos says:

    Trudno nie zgodzić się z uwagą, że z faktu nieistnienia zakładu nie wynika jeszcze wniosek, że w IF nikt ontologią i epistemologią się nie zajmuje. Ale z drugiej strony może jednak takie podejrzenie się pojawić. Choć z trzeciej strony, jeśli działają na wzór loży masońskiej to może dlatego, że przedmiotem ich zainteresowania jest jakaś sekretna koncepcja bytowości bytu, której sam prof. Perzanowski w swoich logicznych wywodach nie odkrył, a która to koncepcja nie jest przeznaczona dla pośledniego ucha. Bo przecież sekretną jest:-).
    A z czwartej strony jakoś łatwiej wyobrazić sobie jakiś możliwy instytut filozofii bez zakładu filozofii kultury czy metodologii nauki, niż taki bez zakładu ontologii, bo byt takiego tworu wydaję się być jakiś niepewny wielce.

  14. 31/01/2009 at 17:22, Wojciech Żełaniec says:

    Nie to że “loży masońskiej”, tylko do powstania zakładu muszą być spełnione pewne warunki formalne, nie zawsze bardzo wiernie przystające do “filozoficznej substancji” (pojęcie ontologiczne!) tego, co i jak robią kandydaci na pracowników danego Zakładu.

    W mojej zresztą opinii Zakłady (relikty katedr) są przeżytkami i nie mają racji bytu, można by je spokojnie skasować i uniwersytet nie ucierpiałby na tym, wręcz przeciwnie. (Nb. obecnie kieruję sam pewnym Zakładem…)

    Ontologia (jak kto woli: metafizyka) jest (a raczej uchodzi za) przestarzałą dziedzinę filozofii, i dlatego może więcej jest instytutów mających metodologię (czy filozofię) nauki (tj. nauk przyrodniczych, _science_ Anglosasów), niż ontologię/metafizykę. Natomiast problematyka epistemologiczna jest obecna wszędzie, cały taki Instytut jest jednym wielkim “zakładem epistemologii”.

  15. 31/01/2009 at 23:36, miszcz says:

    powiedziałbym raczej: “zakładem gnoseologii”, niby mniej poprawnie politycznie, a jednak bardziej sprawiedliwie – o ile o sprawiedliwości mozna w tym przypadku mówić czy też rozstrzygać ;p

  16. 02/02/2009 at 09:27, Wojciech Żełaniec says:

    Teorii poznania? “Epistemologia” pochodzi od “episteme”, poznanie “naukowe”, kwalifikowane. “Gnozeologia” natomiast od “gnosis”, poznanie w sensie ogólniejszym (ale równiez “gnoza”) —
    ja osobiście to wyrażenie znam z kontekstów radzieckich, w filozofii radzieckiej był to, jak się zdaje, termin przyjęty na oznaczenie teorii poznania.

    Poznanie jest ciężko badać, dlatego może mamy do czynienia obecnie, od dobrych 150 lat, z pewnym (jak to nazwał Franz Brentano) “Entmutigung auf philosophischem Gebiete”, zniechęceniem w obszarze filozoficznym.

    Z drugiej strony, problematyka epistemologiczna, i lingwistyczna, ciągle jest w filozofii współczesnej dominująca…. . Pytanie “jako co znamy x i skąd je tak znamy?” przeważa nad pytaniem “czym jest x?”

  17. 02/02/2009 at 12:03, miszcz says:

    nie orientuję się w kontekstach radzieckich, ale wspomnę tu o kontekscie greckim, by nazwiązać do podziału na doxe i episteme

    sama epistemologia w rozumieniu jako “poznanie naukowe kwalifikowane” będzie autoograniczała się do prawdy. Sądzę, że o wiele bardziej ciekawe są wszelkie, hochsztaplerskie fałszywe teorie naukowe. Ciekawsze pod względem poznawczym oczywiście. Historia nauki – cytując klasyka – jest historią pomyłek naukowych i nieudanych eksperymentów.

    I w tym kontekscie gnoseologia, jako teoria wiedzy w ogóle bez klasyfikacji zero-jedynkowej, będzie lepszym pojeciem (w sensie aedequatio), lepszym bo szerszym.

  18. 02/02/2009 at 14:59, Wojciech Żełaniec says:

    Hochsztaplerskie fałszywe teorie naukowe… ? Czy do nie za dużo dobrego na raz? Fałszywych teorii naukowych było bez liku (fizyka Newtona np. jest taką), ale większość z nich, powiedziałbym te ciekawsze z nich, nie były wcale hochsztaplerskie… .

    W ogóle, to całe zagadnienie prawdy w nauce… . Ale widzi Pan, filozofia nauki to bardzo rozległy, bardzo trudny, i … również bardzo ciekawy obszar. Nie dziwota więc, że tak wiele Instytutów Filozofii oddaje jej tak wiele pola.

    Prawdziwie hochsztaplerskie zaś teorie (Pana przykład ulubiony?) nie wiem, czy są takie ciekawe, to zresztą rzecz gustu.

    Mnie się wydaje, że “episteme” ma o tyle przewagę nad innymi rodzajami poznania, że szeroko rozumiana, obejmuje wszelką wiedzę, do której się dochodzi z wysiłkiem i której się próbuje jakoś bronić, ale nie tylko przez upieranie się przy swoim “tak mi się widzi”… .

  19. 02/02/2009 at 15:41, Wojciech Żełaniec says:

    Prawda w nauce.

    Pewnym przyczynkiem do problemu prawdy w nauce jest mój esej dostępny tutaj:

    http://www.jtb-forum.pl/jtb/papers/wz_sposc.pdf

    Chodzi w nim o pewien problem szczegółowy, ale pewne uogólnienia na jego podstawie są możliwe. Zresztą, zawiera on też literaturę.

  20. 02/02/2009 at 15:43, Wojciech Żełaniec says:

    Prawda w nauce.

    Pewnym przyczynkiem do problemu prawdy w nauce jest mój esej dostępny tutaj:

    http://hektor.umcs.lublin.pl/~zlimn/jtb/jtb/papers/wz_sposc.pdf

    (ten link powinien działać)

    Chodzi w nim o pewien problem szczegółowy, ale pewne uogólnienia na jego podstawie są możliwe. Zresztą, zawiera on też literaturę.

  21. 03/02/2009 at 13:40, Momos says:

    Trudno nie zgodzić się z opinią, że epistemologia jest obecna w całej filozofii i w związku z tym cały IF może być potraktowany jako zakład epistemologii. Nigdzie indziej nie można tak łatwo zakwestionować specjalizacji jak w filozofii. Ale dla mnie brak owych wymogów formalnych, które nie pozwalają na wydzielenie stosownego zakładu oznacza, że nikt w IF nie zajmuje się epistemologia na tyle, by móc pochwalić się odpowiednim zestawem publikacji. I tyle.
    A czy ontologia to przestarzałe pole dociekań? Husserl (dla przykładu:) pewnie jęknął gdzieś w otchłaniach bytu. Anglosasi zaś znani są ze swoich zamachów na filozofię.

  22. 03/02/2009 at 19:28, Wojciech Żełaniec says:

    Cała filozofia POKARTEZJAŃSKA podszyta jest epistemologią. Mimo, że sam Kartezjusz był metafizykiem.

    O ile wiem, epistemologiem zawołanym jest dr Witek, który obecnie przebywa w Ameryce (bardzo dobrze zrobił) i jak przyjedzie (jeśli) to pewnie stanie na czele zakładu epistemologii. Dr Rykowska, Dr Hanuszewicz — też dobrzy epistemologowie. Te wymogi formalne są czasem bardzo dziwne (na ogół nawet), ja ich nie znam dokładnie. Wszystko “organizacyjne” jest w Polsce bardzo dziwne, Polska słynie z dziwnej (i nieefektywnej) organizacji. To nasza cecha narodowa.
    Pana Husserl też poszedł mocno w epistemologię, właściwie od Idei I. Ontologia jest niemodna, z różnych powodów, chociaż jest teraz taki zawód, “ontolog”, to ktoś, kto doradza konstruktorom baz danych, jak je konstruować. (Np. że są cechy trwałe i nietrwałe, zbywalne i niezbywalne, relacje n-tego stopnia itd.) Jest to jakby ontologia na poziomie “Kategorii” Arystotelesa, przydatna konstruktorom baz danych. Nie wiem, czy do Polski już ten zawód dotarł, ale w USA jest znany od jakichś 10-15 lat.

    Jeśli Pan tak broni ontologii — ilu wybitnych ontologów współczesnych potrafi Pan wymienić?

  23. 04/02/2009 at 11:02, Wojciech Żełaniec says:

    Przykładem studium ontologicznego w powyższym sensie jest np. ten artykuł:

    http://ontology.buffalo.edu/medo/Aertzeblatt2004.pdf

    w j. niemieckim. Widać w nim, że chodzi w tak pojętej ontologii czasami o rzeczy bardzo elementarne, np. że nie wszystko, co się nazywa podobnie jest podobne i zasługuje na miano “odmiany x”. Np. wargi sromowe nie są (w odróżnieniu od warg np. spierzchniętych, mięsistych, zagryzionych czy jakich tam jeszcze innych) odmianą warg… . Dziwne, ale komputery czasem takich rzeczy nie wiedzą, a ponieważ ludzie coraz więcej pola oddają komputerom i coraz bardziej na nich polegają (czasami ma to postać zakrawającą na jakąś cześć nabożną oddawaną komputerom i ich “wiedzy”…) więc czasami i ludziom coś takiego trzeba powiedzieć.

  24. 04/02/2009 at 13:24, Momos says:

    Wybitni ontologowie ( raczej filozofowie zainteresowani również ontologią) współcześni? Wybitność i współczesność to dość podstępne połączenie. Husserl miał różne etapy, tak jak i jego filozoficzni krewniacy,z Ingardenem włącznie. Z innych tradycji, np. N. Hartmann, Whitehead czy Hintikka. A może nawet “pierwszy” Wittgenstein. Neotomiści itd. Historyczne analizy Kahna też są warte uwagi. Trochę to bezładne, ale do takich klasyfikacji trzeba mieć zapał Tatarkiewicza. I zapewne każda komuś wyda się mocno podejrzana. A w końcu w filozofii liczą się problemy i nie wydaje mi się by problem istnienia stał się nagle czymś o czym można zapomnieć. Czasami nawet by się chciało:-).
    Można się zgodzić z Panem Profesorem, że ontologia jest niemodna, ale dlaczego filozofa miałyby obchodzić mody?

  25. 04/02/2009 at 14:56, Wojciech Żełaniec says:

    Proszę Pana, miód leje Pan na moje serce, wymieniając nazwisko Hartmanna! A Reinach, Conrad, Conrad-Martius, i inni fenomenologowie getynscy?… Scheler? … Tak, tak, to prawda, ale to wszystko historia, niestety. Ingarden, wielki wielki filozof, miał nieszczęscie byc filozofem polskim. Neotomisci (sam sie do nie nich zaliczam, poniekad) to “nisza”. Pierwszy Wittgenstein jest wlasnie “pierwszy”. Hintikka to ontologik bardziej, no i oczywiście Quine. Rod Chisholm (wymawia się “czyzem”, nie “chiszolm”).

    Dlatego filozofia musi podążać za modą? Oczywiście nie musi, ale biorąc pod uwagę, że każdy chce być zauważony, poza tym po prostu “żyje z filozofii” … tu wraca ta sprawa “warunków formalnych”, musi być 150 publikacji, każda z listą literatury zawierającą nie mniej, niż 44 pozycje i nie krótsza, niż 12 stron … bo inaczej nie przedłużą Panu mianowania… . I rozwiążą Zakład Ontologii… . Mój nauczyciel metodologii nauk, śp. ks. S. Kamiński, cytował takie powiedzenie (może Steinhausa?) “naukowiec, to ktoś, kto żyje z nauki; uczony, to ktoś, Z KOGO nauka żyje”. Dlatego może słowo “uczony” już wyszło z mody, “naukowiec” zresztą też wychodzi. Zostaje “nauczyciel akademicki”.

    O takich sprawach można by napisać operę tragikomiczną, podobną do “Kynologa w rozterce” Jana Krenza. Tylko może bardziej tragi-.

  26. 07/02/2009 at 12:09, Momos says:

    Ze streszczenia “warunków formalnych” wynika, że biurokracji naukowej mógłby nie objąć swoją wyobraźnią nawet Franz Kafka:-).
    Ingarden może miał pecha, ale Polacy mieli szczęście, z którego jak zwykle chyba nie potrafili skorzystać i tak jak na tym forum pozostaje tylko stale wyrażana wątpliwość co do istnienia polskiej filozofii. Za to na UZ kwitnie nie istniejąca filozofia rosyjska.

    Nie wiedziałem, że Chisholm to “czyzem”, dziękuję. Jedyny znany mi polski autor, który o nim wspomina zawsze nazywał go po prostu “czisholm”.

  27. 07/02/2009 at 16:03, Wojciech Żełaniec says:

    Nie wiem, czy filozofia rosyjska nie istnieje, ale odnoszę wrażenie, że jest to jakiś rodzaj bardzo dziwnego (z naszego punktu widzenia) neoplatonizmu. Dostęp do niej jest mi zamknięty, więc nic nie umiem powiedzieć.

    Polacy są dobrzy w niewykorzystywaniu szans. Ale są narody znacznie gorzej potraktowane przez historię, powiedzmy Ukraińcy. A co do np. Niemców, to też nie jestem pewien, czy ich historia to taki sukces… .Gospodarczo, na pewno, przynajmniej w latach 50-60-tych… . Wiele by o tym. Na murach Wuerzburga (Bawaria) widziałem kiedyś takie graffitti: Deutschland ist unser Schicksal, Niemcy to nasz los. Cieszę się (w skrytości ducha, bo to trochę faryzejskie), że nie mój.. .

    Filozofia polska istnieje, dopóki istnieją filozofowie polscy, a tacy istnieją. Nawet w “ifiluzie”.

    Nazwiska anglosaskie mają często bardzo kapryśną wymowę, przy czym bywa, że jedno i to samo ma różne wymowy w różnych rodzinach, i to samo dotyczy nazw geograficznych. Np. w Anglii są trzy miejscowości pisane “Featherstone”, pierwszą wymawia się “fersten”, drugą “fiastun”, trzecią nie pamiętam… .

    Trzeba sprawdzać w słownikach wymowy. “Chisholm” wymawia się “czyzem”, bo historycznie rozpada się na “chis-” (??) i “-holm” (wyspa). A “h” w “-holm” zrobiło się nieme, podobnie jak -h- w “-ham”, np. Buckingham (bakyngym, w przybliżeniu). Amerykanie często wymawiają nazwy i nazwiska zgodnie z pisownią, ale nawet w USA nie funkcjonuje wymowa “czyszolm” czy “czys-holm”.

  28. 07/02/2009 at 19:11, Wojciech Żełaniec says:

    Ze streszczenia warunków formalnych wynika, że biurokracji naukowej mógłby nie objąć swoją wyobraźnią nawet Franz Kafka:-).

    Proszę Pana nie umiałby, bo on (Kafka) znał tylko dobrą biurokrację Cesarsko-Królewską, a ona była sprawna i racjonalna (co nie znaczy, że nie miała wad, podobnie jak całe Austro-Węgry nasz Józef Wittlin nie bez kozery lokował w “Soli ziemi” początki hitleryzmu w tym państwie, a Hitler był przecież Austriakiem). Nasza polska jest rodzajem zabawy w biurokrację, podobnie jak i Państwo Polskie to raczej wesoła karykatura państwa, zamki z piasku…. . Niech Pan przeczyta “Srebrne orły” Parnickiego, powieść historyczną “ku pokrzepieniu umysłów”, tak pisał Parnicki patriotyczną, wzruszającą i mądrą, i bardzo bardzo pouczającą to się Pan dowie, skąd nam się to wzięło.

  29. 09/02/2009 at 12:29, Wojciech Żełaniec says:

    http://www.logika.umk.pl/llp/06/wz.pdf

    Pod tym linkiem jest moja dawna rozprawka o “bycie w wielu znaczeniach”, stąd przyszło mi to do głowy w tym kontekście, zresztą akurat o tym problemie pisałem. Może “ontologów” to zainteresuje.

    Kahna “The verb ‘be’ in ancient Greek’ jest trochę przestarzała dzisiaj, ale ciągle warta uwagi.

  30. 26/06/2012 at 20:37, Żełaniec says:

    No co, kochani, skończyła się Wam wena? Już nie szydzicie z uniwersytetu "zielonogurskiego"  i jego "chómanistów"?
    U nas w Gdańsku będzie na Zlocie Filozoficznym (jaki był i u Was) słynny prof. Grobler, którym już nie możecie się poszczycić. Szkoda!

Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>
*

 
statystyka