usta usta

Stało się. Ładnie oprawiony w ramkę dyplom, na którym wykaligrafowano coś o honoris causa i Uniwersytecie Zielonogórskim wylądował w wypielęgnowanych łapkach purpurata  Dyczkowskiego. Okazja jakich wiele i nie byłoby o czym pisać, gdyby nie jeden mały, niedyskretny ale jakże czuły i wilgotny całus, który udało się zarejestrować fotoreporterowi lokalnej gazetki.

Takiego pięknego całusa, rodem z najgłębszej prehistorii stosunków polsko radzieckich, już dawno nie oglądaliśmy. A kiedyś to się całowało, całowało i to jeszcze jak. Jeden cmok w prawy i cmok w lewy i znowu w prawy. Tylko trzy razy, cztery całuski są passe. Jak się nie trafiło, bo partner miał wyższy obcas, to całowało się w owłosione okolice ucha lub zlany wodą kolońską marki BRUTAL, spocony kark. Czasami trzeba było w usta i należało się jeszcze uśmiechać – tego wymagała etykieta. A w tamtych czasach pasty Colgate to się kupowało w Berlinie Zachodnim lub w PEWEX za waluty.
Dla pracowników i studentów Instytutu Historii UZ, którzy nie pamiętają jak to kiedyś było oraz dla wszystkich ciekawskich proponujemy małą wycieczkę wehikułem czasu w historię pocałunków męsko-męskich. Zaczynamy:

Breżniew z Honeckerem lubili na ostro. Trudno się dziwić, kierowała nimi rewolucyjna namiętność. Klasyka gatunku!.

Gierek nie był już taki gorący w uczuciach i objęciach. Narobił chłopina długów i wiedział, że choćby całował jak erefenowska gwiazda filmów porno, to i tak niewiele mu to pomoże.  W związku z tym, że Breżniew lubił ciepło męskich warg, zwłaszcza na wyjeździe – nie był w stanie mu odmówić.

Tusk z Putinem w zasadzie markowali czuły gest. Trudno się przełamać przed kamerą. Wiedzą o tym nowicjusze w branży.

Problemów nie ma młody, silny, zdrowy i jurny Książę William oraz wybranka jego serca – Kate. No, ale młodość rządzi się innymi prawami. Człowiek jak jest młody to zawsze może. I wiadomo – całowanie się z babkami to łatwizna.

Ex prezydent Kwaśniewski niby już starszy pan, ale Olejniczak – zwłaszcza od kiedy pokazał gołą klatę na okładce Wprost – wigoru ma za dziesięciu. Co tam jeden dziadzio? – pestka!

Kaczyński i jego najwierniejszy przyjaciel – Jacek Kurski. Na tym etapie związku nie ma już miejsca na uczucia i namiętności. Ich łączy metafizyczna miłość. Patrzą sobie głęboko w oczy, odczytując myśli i zamiary. Obywają się bez słów.

Na koniec zostawiliśmy sobie naszego wspaniałego Magnificencję – prof. Czesia Osękowskiego oraz biskupa Adasia Dyczkowskiego.
Najstarsi i najmądrzejsi mędrcy ze wschodu nauczają, że gesty więcej mówią niż słowa.  Ci sami mędrcy ostrzegają także, że jeżeli pozwoli się gestom mówić, to trzeba uważać na smród spod pach. A w tym futerku, latem to musi być ciepło.

Redakcja życzy szczęścia, zdrowia, pomyślności i wszystkiego tego, czego się z takich okazji życzy. Pani Jadzia mówi, że ona kiedyś też lubiła całować się z babkami, ale nie robiła tego publicznie.

Written by:

2 Responses to “usta usta”

  1. 05/08/2011 at 09:50, arek says:

    zaje……isty buziak! normalnie jak w DDR ;))))) chciałoby się dodać: tiefer! oh! tiefer!

  2. 07/08/2011 at 19:03, tu Wrocław, tu Wrocław says:

    współcześnie ten rodzaj czułości określa się jako: Doktorat Honoris Całusa
    swoją drogą sprytny ukłon w stronę moherowego elektoratu w okresie przedwyborczym. Może Osęk liczy na poparcie podobne do tego, które zielonogórscy duchowni udzielili pani Ronowicz w wyborach na stołek prezydenta ZG?

Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>
*

 
statystyka